O książkach gadanie

Ten blog nie będzię już aktualizowany. Nowsze wpisy możecie znaleźć na blogu "wielokropek" http://wielokropek.blogspot.com/

niedziela, 30 listopada 2008

Lista potencjalnych lektur (7)

Kolejny blog do którego lubię zaglądać to Zaułek książek. Ciekawie napisane recenzje, więc dołączyłam kilka pozycji do przeczytania:

1. "Pamiętnik przetrwania" Doris Lessing - wpis z 7 lipca 2008
2. "Serenissima" Erica Jong - wpis z 19 września 2008
3. "Mądre dziecie" Angela Carter - wpis z 6 października 2008
4. "Długa droga w dół" Nick Hornby - wpis z 2 listopada 2008

Wolałabym załączyć linki do poszczególnych recenzji, ale nie ma takiej możliwości stąd daty każdego wpisu.

Etykiety:

wtorek, 25 listopada 2008

"Remainder" Tom McCarthy


Przeczytałam tą książkę jako poleconą przez mój nowy amerykański klub książki. Jest to pierwsza pozycja, bo i po raz pierwszy byłam na spotkaniu. Jest to ten klub książki, który i mój M. lubi dzięki umowie, że panie zostają sobie w domu i rozmawiają o książce, a panowie idą na piwo i kolację do pobliskiej knajpki.

Jednak zanim zacznę pisać o książce chciałam przedstawić Toma McCarthy, bo rzadko zdarza mi się zacząć o książce od szukania informacji o autorze. Oto co napisano o nim na wewnętrznej okładce i oto co znalazłam w necie:
Tom McCarthy, rocznik 1969, mieszka w Londynie. Znany jest z reportaży, manifestów i happeningów medialnych stworzonych jako Sekretarz Generalny Międzynarodowego Towarzystaw Nekrofilogicznego (INS), po części fikcyjnej grupy awangardowej. "Remainder" jest jego pierwszą powieścią.
Przeczytawszy tą wewnętrzną notkę o autorze dopiero po przeczytaniu książki wiele jej elementów stało się jasnych, choć w dalszym ciągu historia jest mocno pokręcona.

„Remainder” czyli „Pozostały” rozpoczyna sie tzw. bombą, czyli narrator jest po okropnym wypadku o którym nie może wspominać a w zamian otrzymuje niebotyczną sumę £8,5mln odszkodowania. Wypadek jakiemu uległ był na tyle poważny iż musiał od nowa nauczyć się funkcjonować - chodzić, chwytać, wydawać polecenia swoim mięśniom używając do tego innej drogi w mózgu przez co postrzega świat przez pryzmat analizy ruchów jakie musi wykonać w ramach danej czynności by móc ją rzeczywiście wykonac. Niewątpliwie jest to stresujące na poziomie życia codziennego! Jednak zmiana sposobu myślenia o poruszaniu się spowodował u bohatera także zmianę innego typu – poczucie błogostanu wynikające z powtarzania czynności i wewnętrznego wydzielania się naturalnych opiatów! Krotko mówiąc - facet jest na haju i w stanie nirvany jak tylko zaczyna powtarzac czynności! Na początku nie jest tego świadomy jeszcze, a wie tylko, że chce odtwarzac pewne sytuacje i miejsca. Ohater traci także umiejętnośc utrzymania kontaktu i przyjemnosci obcowania ze swoimi dotychczasowymi przyjaciółmi. W pierwszych 3 rozdziałach to jest właściwie większość treści i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ma się poczucie powtarzania przez autora pewnych określeń, zdań, akapitów. I to jest świetny, moim zdaniem, zabieg literacki oddający atmosferę całości i kompulsywnego myślenia narratora - głównego bohatera historii.

Po otrzymaniu takiej fury pieniędzy narrator zastanawia się przez chwilę co z nią zrobić. Jak zwykle w takich wypadkach bywa, natychmiast pojawiają się ci, którzy chętnie pomogą zdjąć ten ciężar z delikwenta. Mamy więc postac brokera giełdowego, który pomaga pomnożyć pieniądze i wbrew jego zdroworozsądkowym radom narrator inwestuje intuicyjnie i wygrywa, przynajmniej na początku. Pojawia się także Nazrul Vyaz (dalej zwany Naz) będący człowiekiem od wszystkiego, czyli Personal Assistant, a który także nie jest pozbawiony elementu szaleństwa, co okazuje się w końcówce książki. Naz wprowadza do historii wiele innych postaci będących jedynie narzędziami w realizacji planu narratora.

O jaki plan chodzi? O odtwarzanie sytuacji i miejsc. Niby nic nadzwyczajnego, bo np. ja uwielbiam leżeć w wannie i czytać książkę, woda jest cieplutka, zapach rozpuszczonej soli przepiękny, historia ciekawa i nikt mi nie przeszkadza (nota bene narrator uwielbia także leżeć w wannie?!). Jednak jego błogostan zależny jest od odtwarzania całych budynków i sytuacji z ludźmi włącznie. Pierwszy taki plan dotyczy siedmiopiętrowego budynku z pęknięciem w ścianie jego łazienki, odgłosami fortepianu dwa piętra niżej gdzie pianista ćwiczy Rachmaninowa z błędami, z dochodzącym z szóstego piętra zapachu smażonej wątroby, z mijaniem na klatce schodowej sąsiadki wystawiającej śmieci do wyniesienia przez dozorcę. W tym celu zakupuje cały budynek (odzkodowanie jest tu wielka pomocą), wysiedla lokatorów i remontuje go dokładnie tak jak to sobie wyobraził, a następnie zatrudnia aktorów do odtwarzania tych ról (pianisty, sąsiadki, dozorcy)! Kolejna sytuacja i miejsce odtworzone to warsztat samochodowy z nastolatkiem wykonującym pracę w asyście młodszego rodzeństwa. Kolejna odtawrzana sytuacja to wykonanie wyroku na młodzieńcu przez przeciwny gang, choc oczywiście bez zabijania. Po tych trzech sytuacjach myślałam, że coś z tego wyniknie, bo ile sytuacji można odtwarzac i w końcu kiedyś skończą mu się te pieniądze!? Autor jednak przechodzi do kolejnego planu narratora, zgodnie ze Hitchkoc’kowską konstrukcją spirali, i odtworza napaść na bank, która to napaść najpierw dokładnie przećwiczona w odtowrzonym w hangarze banku z okolicznymi ulicami i niezbędnymi aktorami zostaje przeniesiona do prawdziwego banku. Z małą modyfikacją – aktorzy-złodzieje nie zostają poinformowani iż akcja dzieje się na prawdę, a wcześniejsi odtwórcy ról klientów i kasjerek bankowych zostali "zastąpieni" prawdziwymi klientami i kasjerami! Oczywiście nie wszystko się powiedzie, ale zakończenia nie będę zdradzac...

Odtwarzanie tych sytuacji i miejsc trwa w książce dobre kilka rozdziałów i ponowne czytanie ich opisów powoduje zdziwienie, a nawet znudzenie, ale jest jednocześnie niezbędnym zabiegiem do unaocznienia kompulsywności i szaleństwa bohatera. Także Naz okazuje się miec w sobie nutę szaleństwa, które objawia się poprzez jego niesamowite zdolności logistyczno-organizacyjne co fascynuje narratora także. Obaj mając w sobie element kompulsywnego myślenia rozumieją się doskonale i obaj także osiągają stan nirvany w sposób jak najbardziej legalny! To co przedstawil autor to przeciętny człowiek ogarnięty szaleństwem i przedstawił to w sposób genialny, moim zdaniem, a przeczytawszy informację o jego wcześniejszej „twórczości” wraz z pierwszym manifestem jego grupy, McCarthy musi sporo wiedziec na ten temat....

Gorąco polecam tą książkę!
Zdjęcie okładki dzięki uprzejmości Alma Books Ltd.

Etykiety:

środa, 19 listopada 2008

Lista potencjalnych lektur... (6)

Na moja liste potencjalnych lektur wrzucam kolejne pozycje z bloga "Krótkotrwałe znieksztalcenie rzeczywistości" :

1. "Piąte dziecko" Doris Lessing
2. "Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej" Michała Witkowskiego
3. "Droga" Cormac McCarthy
4. "Widmokrąg" Wojciech Kuczok
5. "Los utracony" Imre Kertesz No i lista rośnie!

Etykiety:

sobota, 15 listopada 2008

"Nagrobek z lastryko" Krzysztof Varga


Po tą pozycję sięgnęłam z rekomendacji klubu książki w moim mieście. Zaczęłam ją czytać ze sporym zainteresowaniem, bo dotyczy naszej teraźniejszości, ale z punktu widzenia znacząco odleglej przyszłości – o jakieś dwa pokolenia. Tak jak nam trudno jest wyobrazic sobie i zrozumieć rzeczywistość sprzed drugiej wojny światowej, tak narratorowi, trzydziestoparolatkowi żyjącemu w Warszawie lat 70-tych XXIw., trudno jest zrozumiec naszą rzeczywistośc, wartości i emocje.
Strasznie to ciekawe widzieć, jak ludzkość nieudolnie usiłowała oddac swoje proste emocje i głupie myśli, strojąc je w metafory, porównania i neologizmy. Jak bardzo się wysilała, aby z własnych przekazów stworzyc wstęgi Mopniusa. Trochę szkoda, że nikt już tego nie zbada, nie spróbuje wyjaśnic, czemu pisano tak dużo o samotności, tęsknocie i tym podobnych oczywistościach, używając zupełnie niezrozumiałych słów. Dziwne praktyki miały wtedy miejsce, dziwny to był świat, głupi i tępy, ale czy to dobrze, że się skończył?”

Biorąc za punkt wyjścia przyszłośc narrator opowiada o Piotrze Pawle i Annie, swoich dziadkach ze strony matki oraz o ich córce a swojej matce - Zuzannie. Te opowieści nie są słodkie, a wręcz przeciwnie, stanowią narzędzie dla Vargi do tragikomicznego przedstawienia obecnej rzeczywistości. To co opisuje można podzielić na kilka grup to:
- ludzie z ich słabościami, relacjami, charakterami
- realia kraju w jakim żyją z kompleksami narodowymi, z paradoksami życia politycznego
- generalna kierunek rozwoju i jego wpływ na ludzkość.

W części dotyczącej ludzi opisuje dziadka - Piotra Pawła jako wyalienowanego nastolatka, którym nie interesują się rodzice, a który w dorosłym życiu nie potrafi nawiązać głębszych relacji a tym bardziej ich utrzymać. Zamknięcie w sobie powoduje, że właściwie nie oczekuje otwartości, a tym bardziej szczerości od innych. Skolei zawodowo dryfuje od stanowiska do stanowisko dlatego tylko, że musi zarabiać by płacić rachunki, bo wolałby nic nie robić, choć i pomysłu co chciałby robić nie ma. W relacjach najbliższą rodziną wcale nie jest lepiej, bo babcia Anna stwierdza po urodzeniu Zuzanny, że dziadek jest właściwie zainteresowany tylko sobą, grami komputerowymi, nieskończenie długimi dyskusjami na forum militarnym. Żyją wiec tak sobie razem lecz osobno, aż do śmierci dziadka. Żeby nie było szowinistycznie tylko o facetach, to babcia Anna, choć jest opisana pozytywniej, to jednak ma swoje rysy. Jest także osobą zamkniętą i jak to się mówi nie rzucającą słów po próżnicy. Wiadomo, że nie kocha dziadka i jest z nim jedynie z wygody, przyzwyczajenia i możliwości przewidywania jego posunięć, a raczej ich braku.
Zuzanna - matka narratora to apodyktyczna zawodowa cierpiętnica, która uważa, iż sama do wszystkiego w życiu doszła, a jej niepowodzenia zrzuca całkowicie na świat zewnętrzny. Jednocześnie ma aspiracje do doskonałości oraz bycia wszechwiedzącą. Jako samotna matka „walczy” dla i o syna, który jakoś nie dorasta do oczekiwań matki, taki „nieudany model”, przede wszystkim dlatego, że usamodzielnia się, choć nie oznacza to postępu a jedynie ucieczkę od wiecznie narzekającej matki. Zuzanna jest też przepięknym obrazem tzw. matki-gastronomicznej, która jako jedyna potrafi zdrowo gotować i żywić swoją pociechę, która bez jej ogórkowej i pomidorowej po prostu nie mogłaby istnieć.
Narrator jest wcale nie lepszy pod względem umiejętności podejmowania decyzji czy sterowania swoim życiem. Jest samotny, tak jak wielu wokół niego i uważa to za stan normalny. Jednak w porównaniu z dwoma wcześniejszymi pokoleniami jest znacznie bardziej refleksyjny, obserwujący otoczenie. Widzi w nim nie tylko to czego chcą od nas „twórcy medialni”. Powielając pokoleniową trdycję, on także dryfuje nie mogąc znaleźć swojego miejsca ani w Polsce ani nie potrafiąc podjąć decyzji o wyjeździe z kraju (zresztą ci co wyjeżdżają zdaja się czynic to jako ucieczkę by coś jeszcze ratować), a więc tak sobie płynie z prądem aż do samego końca.

Varga opisuje także rzeczywistość na poziomie miasta i kraju z jego paradoksami życia politycznego, historii, np. używając powstania wyśmiewa przerost biurokracji i nadużywanie demokracji. A oto kilka fragmentów:
- o w końcu połączonych przeciwnikach
„Leczyli u niego zęby prawicowi politycy i lewicowi biznesmeni, katolicy i ateiści oraz piękne aktorki z seriali, którym ścierały się siekacze od wypowiadania zaangażowanych kwestii w melodramatycznych tasiemcach państwowych kanałów telewizyjnych. (...) Wszystkich ich, często na co dzień zaciekłych przeciwników, połączył w gabinecie środek przeciwbólowy i słynne szybkie wiertło doktora.”
- o kompleksach polskich i kompleksach w ogóle
Ząb był doszczętnie spróchniały, lecz korzeń zaskakująco mocny. Żyje jak nazizm po czterdziesym piątym, powiedział z pierwszym pełnym uśmiechem doktor Helfajer, niby zmiażdżony, a w głębi teutońskiego lasu wciąż trzyma się mocno. (...) Jak polskie kompleksy głęboko skryte i trudne do wyrugowania. Wszystko co ciekawe, jest zawszew ukryte i trzeba to siłą wyciągać na światło, inaczej zatruwa organizm od środka.”
„Polakom sie wydaje, że są w jakis sposób lepsi i bogatsi, mimo, że mają mocno zakorzenioną świadomośc, że są gorsi i biedniejsi.”
- o Warszawie
Warszawa mojego dziadka przestała istnieć, bo to miasto ma to do siebie, że co jakiś czas rozpieprza się dokumentnie i nic po nim nie zostaje prócz sentymentalnych wspomnień o ludziach i miejscach, ale ludzie poumierali, a miejsca zmieniły się nie do poznania.”
- o biurokracji
Powstanie padło po sześciedziesięciu trzech godzinach, bo z powodu głębokiej konspiracji nie wiadomo było kto dowodzi. Prowadzony od dłuższego czasu otwarty konkurs na dowódzcę powstania nie przyniósł wyników ze względu na skomplikowaną procedurę biurokratyczną i masowe odwołania od nieogłoszonego jeszcze wyniku składane przez potencjalnych przegranych. Nie przyniósł też roztrzygnięcia nieograniczony przetarg na walki w poszczególnych dzielnicach, bo każdy chciał walczyć na Starówce i w Śródmieściu, nikt zaś nie chciał bronić Bemowa ani Czerniakowa. Do momentu wybuchu powstania komisje przetargowe nie ustaliły haronogramu walk, ale trzeba było zaczynać, bo okupant w każdej chwili mógł wpaść na ślad spisku, tym bardziej, że przecież wszystkie przetargi były jawne i zgodnie z przepisami publikowane w Biuletynie Zamówień Publicznych”.

Konstrukcja oparta na retrospekcji historii rodziny przez ostatnie (dosłownie) pokolenia daje autorowi możliwośc by wykazać tendencje
- rozwoju, a raczej upadku rodziny i więzi miedzyludzkich w ogóle. Dziadek już był wyalienowany, ale jeszcze wiedział jak wygląda rodzina z zewnątrz i udało mu się ją sklecic i jakoś tam utrzymac, choc kontaktu z córką Zuzanną już nie nawiązał, a ta skolei widząc jego relacje z żoną stwierdziła, że po co jej taki układ i miala syna sama. Co z tego wynikło, ano nic dobrego, bo ani Zuzanna szczęśliwa nie była, ani jej syn, ktory zostaje zupełnie sam.
- do uzależnienia od technologii na tyle, że człowiek zostaje sprowadzony do cyfr PINów, PUKów, haseł i kodów dostępu.
Piotr Paweł pamięta bardzo dużo, bo człowieka tworzy jego pamięc; pamieta swój numer NIP i PESEL, zupełnie niepotrzebnie pamięta numer dowodu osobistego i paszportu, ale przydatnie pamięta kod do drzwi w swoim domu na Łowickiej i kod do bram garażu. Obowiązkowo pamięta PIN swojej karty w Citibanku i PIN karty płatniczej banku WBK; pamieta PUK i PIN do telefonu komórkowego i login do komputera w swoim pachnącym marzeniami urzędniczek biurze. Pamięta też osobne hasło do swojej poczty elektronicznej, kod do telefonu służbowego oraz kod do kserokopiarki. Hasło do komputera trzeba zmieniac co miesiąc, podobnie jak hasło do poczty, żeby nikt się do niej nie włamał i nie przeczytał stu spamów, jakie wpadają każdego dnia do jego skrzynki.”
- do zawładnięcia przez media naszym życiem, godnością i wartościami. Wszystko jest na sprzedaż, nawet śmierc, którą można upublicznic za 5 minut sławy. Tutaj przypomniał mi się świetny komik George Carlin z jego monologiem „Kanał Śmerci”, gdzie właśnie przepowiadał powstanie kanału telewizyjnego transmitującego takie wydarzenia.
- do naszego chorego podejścia do czasu, tego najbardziej ulotnego z dóbr. Paradoks pracy w nadmiarze teraz by miec wiecej czasu później.
„. Czas nie smakuje, ale syci, a to najważniejsze. Miliardy ludzi sprzed lat marzyły o czasie. Wciąż głodni czasu, przejedzeni niedoczasem, zapychali się fast foodami wolnych chwil łapanych w biegu, między jednym zajęciem a drugim. Aby w przyszłości miec więcej czasu w teraźniejszości wiecej pracowali. Starali sie lepiej zarabiac, aby móc wydawac pieniądze na mający nadejśc czas wolny. Wyczekiwana paruzja czasu jednak nigdy nie następowala. (...)Jestem ziszczeniem ich marzeń o wolnym czasie, choc nie mogli wiedziec, że te marzenia zrealizuja sie jako nudny horror.” „Kiedy więc dziadek pracuje, czuje potworną marnację czasu, który mógłby znakomicie wykorzystac na odpoczynek, lecz kiedy odpoczywa, w regeneracji przeszkadzają mu wyrzuty sumienia, że nie robi nic wartościowego, a jedynie bezsensownie wegetuje.”

W całej książce zastanawia dlaczego Varga wstawil wątek o snach dziadka z bardzo graficznie opisanymi scenami znęcania się nad nim przez pomniki warszawskie. Wydaje mi się, że chciał przedstawic agresję i autoagresję w ogóle, ale po co to robi tak graficznie? Było także kilka momentów kiedy chciałam tą książkę odłożyc ze względu na dłużyzny i poczucie jałowosci w opisywaniu beznadziejności dziadka, ale jednak przebrnęłam przez nie by zostac nagrodzona dalszymi ciekawymi fragmentami.

Podsumowując oge tylko rekomendowac przeczytanie tej surrealistycznej i tragikomicznej książki, aby zaraz po tym zając sie prioryteatmi, czyli rodziną, chwilą obecną, wyłączyć komórkę, telewizor oraz komputer.... a więc do następnego razu.

P.S. Gratulacje dla Dariusz Nowickiego i Muńka Staszczyka za bardzo rzeczowe i adekwatne streszczenia zamieszczone an tylniej okładce książki.

Etykiety:

sobota, 8 listopada 2008

"Windziarz Pana Boga" Andrzej Szmilichowski - 6 grudnia 2008


"Windziarz Pana Boga" Andrzeja Szmilichowskiego

A oto książka na kolejne spotkanie. Tym razem wybrałam polskiego autora i jestem bardzo ciekawa jakie wrażenie zrobi ta książka.

Poniżej załączam informacje jakie znalazłam na stronie wydawnictwa "Prószyński i S-ka"

Opowiadania Andrzeja Szmilichowskiego to interesujące, a niekiedy wręcz frapujące próby odpowiedzi na pytanie, jaki jest świat, skoro nie taki, jaki nam się wydaje i nie taki, w jaki każe nam wierzyć nauka. Toteż za ich właściwych bohaterów łatwiej uznać zjawiska czy miejsca niż ludzi. Stają się tymi bohaterami dziury w czasie, pozwalające na kontakt z przeszłością albo przyszłością, różne relacje między ludźmi, choćby miłość, albo też miasta – Sztokholm czy Wiedeń. W pozorach rzeczywistości i codzienności rozgrywają się tu sprawy, do których oglądu nie sposób zastosować mędrca szkiełka i oka. Ale nie są to teksty mroczne; przeciwnie – z każdego niemal przebija przekonanie, że między prawdą, dobrem i pięknem istnieje tajemny związek, który może ocalić nasz świat, ten rzeczywisty.

Andrzej Szmilichowski Prozaik i poeta od 1973 roku mieszkający w Szwecji. Członek Związku Literatów Polskich, Stowarzyszenia Dziennikarzy RP oraz Związku Pisarzy Szwedzkich. Felietonista miesięcznika „Nieznany Świat” i sztokholmskiej „Nowej Gazety Polskiej”. Opublikował zbiory poezji: „Ujść nie zdołasz przed pogonią rzeki” (1996), „Deszcz i słońce” (1990), „Zadomowienie” (2004), „371028-7693” (2006), „HOMErun” (2008) oraz zbiory opowiadań i powieści: „Bliskie a nieznane” (1992), „Widzę także niebo” (1996), „Zapiski z przyjacielem w tle” (2001), „Wyspy polecone” (2002), „Po tamtej stronie materii” (2003).

Recenzje:


Zdjęcie użyczone przez wydawnictwo "Prószyński i S-ka"

Etykiety:

"Chłopiec z latawcem" - spotkanie klubu


Właśnie zakończyło się internetowe spotkanie i dyskusja o "Chłopcu z latawcem" czyli "Kite Runner'ze" Khaleda Hosseiniego. Książka podobała się i uważana jest za wartą przeczytania.
Jedna z nas przeczytała także kolejną książkę tego samego autora, ale jak stwierdziła, już nie to samo.

Pogadałyśmy także o innych książkach oraz na kilka innych tematów także.

Do usłyszenia za miesiąc!

Etykiety: ,