"Remainder" Tom McCarthy
Przeczytałam tą książkę jako poleconą przez mój nowy amerykański klub książki. Jest to pierwsza pozycja, bo i po raz pierwszy byłam na spotkaniu. Jest to ten klub książki, który i mój M. lubi dzięki umowie, że panie zostają sobie w domu i rozmawiają o książce, a panowie idą na piwo i kolację do pobliskiej knajpki.
Jednak zanim zacznę pisać o książce chciałam przedstawić Toma McCarthy, bo rzadko zdarza mi się zacząć o książce od szukania informacji o autorze. Oto co napisano o nim na wewnętrznej okładce i oto co znalazłam w necie:
Tom McCarthy, rocznik 1969, mieszka w Londynie. Znany jest z reportaży, manifestów i happeningów medialnych stworzonych jako Sekretarz Generalny Międzynarodowego Towarzystaw Nekrofilogicznego (INS), po części fikcyjnej grupy awangardowej. "Remainder" jest jego pierwszą powieścią.
Przeczytawszy tą wewnętrzną notkę o autorze dopiero po przeczytaniu książki wiele jej elementów stało się jasnych, choć w dalszym ciągu historia jest mocno pokręcona.
„Remainder” czyli „Pozostały” rozpoczyna sie tzw. bombą, czyli narrator jest po okropnym wypadku o którym nie może wspominać a w zamian otrzymuje niebotyczną sumę £8,5mln odszkodowania. Wypadek jakiemu uległ był na tyle poważny iż musiał od nowa nauczyć się funkcjonować - chodzić, chwytać, wydawać polecenia swoim mięśniom używając do tego innej drogi w mózgu przez co postrzega świat przez pryzmat analizy ruchów jakie musi wykonać w ramach danej czynności by móc ją rzeczywiście wykonac. Niewątpliwie jest to stresujące na poziomie życia codziennego! Jednak zmiana sposobu myślenia o poruszaniu się spowodował u bohatera także zmianę innego typu – poczucie błogostanu wynikające z powtarzania czynności i wewnętrznego wydzielania się naturalnych opiatów! Krotko mówiąc - facet jest na haju i w stanie nirvany jak tylko zaczyna powtarzac czynności! Na początku nie jest tego świadomy jeszcze, a wie tylko, że chce odtwarzac pewne sytuacje i miejsca. Ohater traci także umiejętnośc utrzymania kontaktu i przyjemnosci obcowania ze swoimi dotychczasowymi przyjaciółmi. W pierwszych 3 rozdziałach to jest właściwie większość treści i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ma się poczucie powtarzania przez autora pewnych określeń, zdań, akapitów. I to jest świetny, moim zdaniem, zabieg literacki oddający atmosferę całości i kompulsywnego myślenia narratora - głównego bohatera historii.
Po otrzymaniu takiej fury pieniędzy narrator zastanawia się przez chwilę co z nią zrobić. Jak zwykle w takich wypadkach bywa, natychmiast pojawiają się ci, którzy chętnie pomogą zdjąć ten ciężar z delikwenta. Mamy więc postac brokera giełdowego, który pomaga pomnożyć pieniądze i wbrew jego zdroworozsądkowym radom narrator inwestuje intuicyjnie i wygrywa, przynajmniej na początku. Pojawia się także Nazrul Vyaz (dalej zwany Naz) będący człowiekiem od wszystkiego, czyli Personal Assistant, a który także nie jest pozbawiony elementu szaleństwa, co okazuje się w końcówce książki. Naz wprowadza do historii wiele innych postaci będących jedynie narzędziami w realizacji planu narratora.
O jaki plan chodzi? O odtwarzanie sytuacji i miejsc. Niby nic nadzwyczajnego, bo np. ja uwielbiam leżeć w wannie i czytać książkę, woda jest cieplutka, zapach rozpuszczonej soli przepiękny, historia ciekawa i nikt mi nie przeszkadza (nota bene narrator uwielbia także leżeć w wannie?!). Jednak jego błogostan zależny jest od odtwarzania całych budynków i sytuacji z ludźmi włącznie. Pierwszy taki plan dotyczy siedmiopiętrowego budynku z pęknięciem w ścianie jego łazienki, odgłosami fortepianu dwa piętra niżej gdzie pianista ćwiczy Rachmaninowa z błędami, z dochodzącym z szóstego piętra zapachu smażonej wątroby, z mijaniem na klatce schodowej sąsiadki wystawiającej śmieci do wyniesienia przez dozorcę. W tym celu zakupuje cały budynek (odzkodowanie jest tu wielka pomocą), wysiedla lokatorów i remontuje go dokładnie tak jak to sobie wyobraził, a następnie zatrudnia aktorów do odtwarzania tych ról (pianisty, sąsiadki, dozorcy)! Kolejna sytuacja i miejsce odtworzone to warsztat samochodowy z nastolatkiem wykonującym pracę w asyście młodszego rodzeństwa. Kolejna odtawrzana sytuacja to wykonanie wyroku na młodzieńcu przez przeciwny gang, choc oczywiście bez zabijania. Po tych trzech sytuacjach myślałam, że coś z tego wyniknie, bo ile sytuacji można odtwarzac i w końcu kiedyś skończą mu się te pieniądze!? Autor jednak przechodzi do kolejnego planu narratora, zgodnie ze Hitchkoc’kowską konstrukcją spirali, i odtworza napaść na bank, która to napaść najpierw dokładnie przećwiczona w odtowrzonym w hangarze banku z okolicznymi ulicami i niezbędnymi aktorami zostaje przeniesiona do prawdziwego banku. Z małą modyfikacją – aktorzy-złodzieje nie zostają poinformowani iż akcja dzieje się na prawdę, a wcześniejsi odtwórcy ról klientów i kasjerek bankowych zostali "zastąpieni" prawdziwymi klientami i kasjerami! Oczywiście nie wszystko się powiedzie, ale zakończenia nie będę zdradzac...
Odtwarzanie tych sytuacji i miejsc trwa w książce dobre kilka rozdziałów i ponowne czytanie ich opisów powoduje zdziwienie, a nawet znudzenie, ale jest jednocześnie niezbędnym zabiegiem do unaocznienia kompulsywności i szaleństwa bohatera. Także Naz okazuje się miec w sobie nutę szaleństwa, które objawia się poprzez jego niesamowite zdolności logistyczno-organizacyjne co fascynuje narratora także. Obaj mając w sobie element kompulsywnego myślenia rozumieją się doskonale i obaj także osiągają stan nirvany w sposób jak najbardziej legalny! To co przedstawil autor to przeciętny człowiek ogarnięty szaleństwem i przedstawił to w sposób genialny, moim zdaniem, a przeczytawszy informację o jego wcześniejszej „twórczości” wraz z pierwszym manifestem jego grupy, McCarthy musi sporo wiedziec na ten temat....
Gorąco polecam tą książkę!
Jednak zanim zacznę pisać o książce chciałam przedstawić Toma McCarthy, bo rzadko zdarza mi się zacząć o książce od szukania informacji o autorze. Oto co napisano o nim na wewnętrznej okładce i oto co znalazłam w necie:
Tom McCarthy, rocznik 1969, mieszka w Londynie. Znany jest z reportaży, manifestów i happeningów medialnych stworzonych jako Sekretarz Generalny Międzynarodowego Towarzystaw Nekrofilogicznego (INS), po części fikcyjnej grupy awangardowej. "Remainder" jest jego pierwszą powieścią.
Przeczytawszy tą wewnętrzną notkę o autorze dopiero po przeczytaniu książki wiele jej elementów stało się jasnych, choć w dalszym ciągu historia jest mocno pokręcona.
„Remainder” czyli „Pozostały” rozpoczyna sie tzw. bombą, czyli narrator jest po okropnym wypadku o którym nie może wspominać a w zamian otrzymuje niebotyczną sumę £8,5mln odszkodowania. Wypadek jakiemu uległ był na tyle poważny iż musiał od nowa nauczyć się funkcjonować - chodzić, chwytać, wydawać polecenia swoim mięśniom używając do tego innej drogi w mózgu przez co postrzega świat przez pryzmat analizy ruchów jakie musi wykonać w ramach danej czynności by móc ją rzeczywiście wykonac. Niewątpliwie jest to stresujące na poziomie życia codziennego! Jednak zmiana sposobu myślenia o poruszaniu się spowodował u bohatera także zmianę innego typu – poczucie błogostanu wynikające z powtarzania czynności i wewnętrznego wydzielania się naturalnych opiatów! Krotko mówiąc - facet jest na haju i w stanie nirvany jak tylko zaczyna powtarzac czynności! Na początku nie jest tego świadomy jeszcze, a wie tylko, że chce odtwarzac pewne sytuacje i miejsca. Ohater traci także umiejętnośc utrzymania kontaktu i przyjemnosci obcowania ze swoimi dotychczasowymi przyjaciółmi. W pierwszych 3 rozdziałach to jest właściwie większość treści i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ma się poczucie powtarzania przez autora pewnych określeń, zdań, akapitów. I to jest świetny, moim zdaniem, zabieg literacki oddający atmosferę całości i kompulsywnego myślenia narratora - głównego bohatera historii.
Po otrzymaniu takiej fury pieniędzy narrator zastanawia się przez chwilę co z nią zrobić. Jak zwykle w takich wypadkach bywa, natychmiast pojawiają się ci, którzy chętnie pomogą zdjąć ten ciężar z delikwenta. Mamy więc postac brokera giełdowego, który pomaga pomnożyć pieniądze i wbrew jego zdroworozsądkowym radom narrator inwestuje intuicyjnie i wygrywa, przynajmniej na początku. Pojawia się także Nazrul Vyaz (dalej zwany Naz) będący człowiekiem od wszystkiego, czyli Personal Assistant, a który także nie jest pozbawiony elementu szaleństwa, co okazuje się w końcówce książki. Naz wprowadza do historii wiele innych postaci będących jedynie narzędziami w realizacji planu narratora.
O jaki plan chodzi? O odtwarzanie sytuacji i miejsc. Niby nic nadzwyczajnego, bo np. ja uwielbiam leżeć w wannie i czytać książkę, woda jest cieplutka, zapach rozpuszczonej soli przepiękny, historia ciekawa i nikt mi nie przeszkadza (nota bene narrator uwielbia także leżeć w wannie?!). Jednak jego błogostan zależny jest od odtwarzania całych budynków i sytuacji z ludźmi włącznie. Pierwszy taki plan dotyczy siedmiopiętrowego budynku z pęknięciem w ścianie jego łazienki, odgłosami fortepianu dwa piętra niżej gdzie pianista ćwiczy Rachmaninowa z błędami, z dochodzącym z szóstego piętra zapachu smażonej wątroby, z mijaniem na klatce schodowej sąsiadki wystawiającej śmieci do wyniesienia przez dozorcę. W tym celu zakupuje cały budynek (odzkodowanie jest tu wielka pomocą), wysiedla lokatorów i remontuje go dokładnie tak jak to sobie wyobraził, a następnie zatrudnia aktorów do odtwarzania tych ról (pianisty, sąsiadki, dozorcy)! Kolejna sytuacja i miejsce odtworzone to warsztat samochodowy z nastolatkiem wykonującym pracę w asyście młodszego rodzeństwa. Kolejna odtawrzana sytuacja to wykonanie wyroku na młodzieńcu przez przeciwny gang, choc oczywiście bez zabijania. Po tych trzech sytuacjach myślałam, że coś z tego wyniknie, bo ile sytuacji można odtwarzac i w końcu kiedyś skończą mu się te pieniądze!? Autor jednak przechodzi do kolejnego planu narratora, zgodnie ze Hitchkoc’kowską konstrukcją spirali, i odtworza napaść na bank, która to napaść najpierw dokładnie przećwiczona w odtowrzonym w hangarze banku z okolicznymi ulicami i niezbędnymi aktorami zostaje przeniesiona do prawdziwego banku. Z małą modyfikacją – aktorzy-złodzieje nie zostają poinformowani iż akcja dzieje się na prawdę, a wcześniejsi odtwórcy ról klientów i kasjerek bankowych zostali "zastąpieni" prawdziwymi klientami i kasjerami! Oczywiście nie wszystko się powiedzie, ale zakończenia nie będę zdradzac...
Odtwarzanie tych sytuacji i miejsc trwa w książce dobre kilka rozdziałów i ponowne czytanie ich opisów powoduje zdziwienie, a nawet znudzenie, ale jest jednocześnie niezbędnym zabiegiem do unaocznienia kompulsywności i szaleństwa bohatera. Także Naz okazuje się miec w sobie nutę szaleństwa, które objawia się poprzez jego niesamowite zdolności logistyczno-organizacyjne co fascynuje narratora także. Obaj mając w sobie element kompulsywnego myślenia rozumieją się doskonale i obaj także osiągają stan nirvany w sposób jak najbardziej legalny! To co przedstawil autor to przeciętny człowiek ogarnięty szaleństwem i przedstawił to w sposób genialny, moim zdaniem, a przeczytawszy informację o jego wcześniejszej „twórczości” wraz z pierwszym manifestem jego grupy, McCarthy musi sporo wiedziec na ten temat....
Gorąco polecam tą książkę!
Zdjęcie okładki dzięki uprzejmości Alma Books Ltd.
Etykiety: Rekomendowane
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna