"Trzynaście" Marcin Świetlicki
"Trzynaście" Marcina Świetlickiego to niby kryminał, bo trup jest, ale w gruncie rzeczy to farsa, która dla mnie wcale śmieszna nie jest. Przeczytałam tą książkę w ramach Polskiego Klubu Książki i dobrze, bo dzięki temu mam zdanie na jej temat, jale to właściwie wszystko pozytywne co na jej temat mogę powiedzieć.
Głównym bohaterem jest podstarzały dziecięcy aktor, który po swojej „wielkiej” roli w serialu sprzed lat 30-tu nic więcej artystycznie nie wskórał. W międzyczasie przytył i rozpił się, ale jego sława jakoś przygasnąć nie może, bo serial jest w dalszym ciągu pokazywany i nowe pokolenia podziwiają go, choć mocno są rozczarowane spotkawszy go osobiście.
Bohaterami książki są także Kraków i po części skontrastowanie różnic kulturowych pomiędzy Krakowem i Warszawą. W tej książce to pierwsze miasto wydaje się skoncentrowane na tym by niewiele zmieniło się w nim a jego rozmiar jest jakiś taki mały, bo akcja toczy się w obrębie kilku knajp i Małego Rynku i wszędzie można dojść piechotą. To drugie przedstawione jest jako miasto szybkiego interesu, działania z rozmachem i braku przywiązania do tradycji, bo większość "tutejszych" to ludzie napływowi rządni władzy i pieniędzy. Zważywszy na to, że autor pochodzi z Lublina nie można posądzić go o przechylenie szali na czyjąś korzyść i nie ma się takiego poczucia.
Poza tymi głównymi bohaterami, są jeszcze inni – i to całe grono! Jest więc jakaś rosyjska gwiazda; jest inspektor przed emeryturą regularnie bity przez żonę; jest właściciel baru w którym regularnie pija bohater; jest fanka aktora, która zostaje zamordowana; jest kolejna wielbicielka mająca nadzieję na rozkochanie w sobie aktorzyny; jest i wydawca, który podsuwa do podpisania umowę na wyłączność wszystkiego co aktor może stworzyć lub chcieć stworzyć; jest podwładny wydawcy, który zakochuje się w zamordowanej fance (oczywiście przed jej zamordowaniem). Słowem jest cały zbiór charakterów i interesów, ale ani bohaterowie, ani wątki nie wydają się rzeczywiście powiązane ze sobą. Przeskakiwanie od jednego do drugiego jest sztuczne i nic nie wnosi.
Język w tym utworze jest poszarpany, a zdania tak krótkie, że ma się wrażenie iż autor przedstawił nam szkic postaci i utworu. To wrażenie pogłębia także jednowymairowość i jakiś taki bezwład bohaterów.
Podobno wydano także „Dwanaście” i „Jedenaście”... ale ja już na nie czasu nie stracę.
A teraz słów kilka o autorze możecie znaleźć na załączonym linku. Marcin Świetlicki, rocznik 61, zerkający ze zdjęcia na tylnej okładce jakoś tak pasuje mi do wyobrażonego przez ze mnie wyglądu głównego bohatera.
No i to tyle na temat tej książki...nie wartej mojego czasu.
Etykiety: Strata czasu
Komentarze (4):
Zauważyłam tą lekturę w księgarni, ale szczerze jakoś mnie nie zachęciła do kupna. Tak wydano 12 i 11 część, bo widziałam na regale ;)
Tak, dostałam "Trzynaście" z jakiejś tam okazji, zabrałam w podróż, trzy razy do niej podchodziłam, poczytałam trochę w środku i na końcu, sprzedam pewnie na allegro, bo zrobić z niechcianą książką?! Może komuś innemu przypadnie do gustu!
A mi wręcz przeciwnie, książka sie podobała, mimo tego iż nie przepadam za kryminałami. Czytałam też wcześniej "Dwanaście", żeby mieć kontynuacje i zachować chronologie, a jak będę miała możliwość to cięgne również po "Jedenaście" bo to 3 cześć, mimo mylącego tytułu ;). Według mnie ciekawa fabuła i ten 'poszarpany' jezyk też ma tu swój urok. Ale wiem, że nie każdy sympatyzuje w Świetlickim. Pozdrawiam ;)
Justyna K.
Przepraszam, ze tak dlugo nie reagowalam na twoj komentarz! Co do komentarza - to moze ja jednak wole plynny a nie "poszarpany" jezyk.
Dzieki za wpis!
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna